czwartek, grudnia 12, 2019

Zimny Grudzień


Tkwimy w wiejskiej posiadłości. Mamy pomysł na Święta w tym miejscu, więc postanowiliśmy rozpocząć przygotowania. Banalne sprzątanie nie przyniosłoby satysfakcji, dlatego Romantyk inaugurując starania przedświąteczne zamurował magiczne przejście pomiędzy pokojami. Jako inspektor prac budowlanych dostrzegłam na ścianach dużego pokoju szereg pęknięć oraz źle zamontowane karnisze (nawiasem koszmarnie brzydkie). Zgłosiłam wady. Decyzja mogła być jedna: zrobimy wszystko za jednym zamachem. Jeden zamach trwa już drugi weekend. Zielone ściany zamierzam zmienić na lekko błękitne. Chilloutowy blue(s) zaraz-już.
Jak byłam w centrum wsi na zakupach, to dwóm obcym kobietom (wzorcom matron) powiedziałam dzień dobry. W końcu trzeba zaznaczyć swoją obecność. Znowu jednak nie poszłam do urzędu zgłosić stanu zużycia wody. Zbiorowi dostawcy mediów mają ze mną ciężko, reaguję tylko na listy polecone oraz impulsy wewnętrzne.
Czekam na wiatr. Nadszedł, ale z deszczem. Rano był mróz.
Święta za dwa tygodnie, więc zamówiłam dla nas piżamki-zwierzątka. Córka będzie żyrafą. mężuś liskiem, a ja pandą. Klimat mamy surowy, więc prezenty powinny być w sam raz. Mam zamiar w stroju pandy spędzić całe święta, no może oprócz Wigilii. Za tydzień jadę na kilkugodzinne szkolenie w sprawie lepienia uszek do barszczu, resztę dam radę zrobić sama. To będzie pierwsze Boże Narodzenie na naszej wsi, już wiem, że lekko rozbieżne z wyobrażeniami rodem z reklam, ale nie przewiduję katastrofy. Dokupię jeszcze wiadro Internetu, żeby familia nie oszalała od izolacji medialnej.